środa, 6 maja 2015

sukienka filcowana na mokro

I co ja na siebie włożę?


Od takiego pytania zaczynamy wyprawę na zakupy, albo ... uruchamiamy naszą kreatywną naturę...


Duży format w filcowaniu pociąga mnie od dawna, ale wydaje mi się, że poncza, swetry i suknie filcowane w całości dodają zawsze kilogramów, a co najmniej objętości... 
A ja szukam raczej odwrotnego efektu.


Próbuję wobec tego formy mieszanej. 
Najpierw na kawałku gazy bawełnianej układam wełnę z merynosów: czarne tło, oliwkowa zieleń z odrobiną jasnej, czerwień połączona z odcieniami pomarańczu.


Układam maki, filcuję je na mokro.
                       W ten sposób powstaje przód sukienki.                                              

Muszę wykombinować jeszcze, z czego będzie reszta i jak to połączę.


Dodatkowo stosuję przeszycia na maszynie, żeby urozmaicić fakturę.

               
             Uwypuklam kształt kwiatów, pąków, liści i łodyg.                                                   

Używam czarnej nitki, a przeszycia ciągną się w kierunku od dołu sukienki do góry, co moim zdaniem powinno wysmuklać sylwetkę i mam szczerą nadzieję, że takie założenie się sprawdzi.


Wełnę układałam od razu na bawełnie wyciętej w formie przodu sukienki, ale po ufilcowaniu musiałam wyrównać brzegi i boki, żeby przy łączeniu z tekstylną częścią wszystko się zgadzało.


To dopiero część mojej sukienki, przede mną sporo pracy, sama jestem ciekawa końcowego efektu.


I czy będę miała co na siebie włożyć?
cdn.